Walentynkowy prezent
Witajcie!
Parę dni temu postanowiłam zregenerować siły i naładować akumulatory u rodziców na wsi:)
Nie ma to jak ucieczka od większej cywilizacji, długie spacery na świeżym powietrzu, pyszny obiadek podany (dosłownie) pod nos i chwila w kącie z książką...
Tego mi brakowało. Choć mogłabym tam zostać znacznie dłużej, obowiązki wzywały.
Gdy przyjechaliśmy do domu czekała na mnie miła, Walentynkowa niespodzianka:)
Paczuszka od Mimi i piękny zapach unoszący się w całym domu zakwitniętego hiacynta. Radość była co nie miara!
Przesyłkę odpakowywałam po kryjomu, w ciszy i z wielkim zafascynowaniem, co nowego przyniesie:)
Jak zwykle treść i zdjęcia nie zawiodły-można się upajać kartka po kartce od rana do nocy, i ciągle mało!To wspaniała inspiracja:)
***
Dzisiaj coś wstałam z bólem gardła, mam nadzieję, że to tylko przejściowa faza, że herbatka z miodem i sokiem malinowym pomoże, a zapach świeżo zmielonej kawy ukoi obolałe gardełko:)
***
Całuję Was gorąco!
Kasiarzynka
Kasiu zdrowka zycze...u nas ospa niestety...z jednej choroby w druga, uch.
OdpowiedzUsuńciesze sie z waszego wypadu na wies...wierze ze bylo wspaniale...oj przydaloby sie:)
pozdrawiam cieplutko
Wyobrażam sobie, nie jest przyjemne ciągłe chorowanie. Zuza też tak miała, bo teraz odpukać dwa tygodnie jest spokoju i chodzi normalnie do żłobka. Musimy to przejść, cóż zrobić. Dobrze, ze już niedługo wiosna:)Ściskam!
UsuńZdrowiej, zdrowiej, zdrowiej..wiem,że choroba potrafi uprzykrzyć życie...ale z każdym dniem będzie lepiej. Trzymam kciuki za Ciebie!
OdpowiedzUsuń